niedziela, 31 marca 2013
Cz. 2 - Nieporozumienie i poszukiwania
~Kawałek historii Fallon jak i kłótnia między rodzeństwem~
Słońce, które grzeje bezlitośnie , brak wody i pożywienia pogarsza stosunek z bratem.
- Taylor – Odezwał się Dante, który przechodził obok.
- O hej. – Zerknął na niego basior i dalej szukał pod kamieniami jakichś jaszczurek, bądź węży. – Coś chcesz?
- Nie.. – Usiadł w cieniu drzewa, chociaż nie było go tam za wiele. – Chciałem pogadać, bo mi nudno, a Daruko mnie wypędził..
- Nie lubi Cie. – Spojrzał na niego ironicznym wzrokiem – nagle spod kamienia wyleciała jaszczurka, basior szybko ją dorwał i trzymał w pysku. – Mnie Fallon nie lubi, a jest moją siostrą...
- Nie znasz jej. Jest miła. – Uśmiechnął się do niego.
- Tylko dla Ciebie. – Położył się i zaczął jeść zwierzątko.
- Nie.. dla Nico i Daruko też miła. – Wilk, który jadł mruknął coś pod nosem. Fakt faktem, że Fallon nie była zbyt miła dla brata. W końcu się poświęciła.
- Wiesz, że moja siostrzyczka kiedyś podobno z szamanem rozmawiała i oddała uczucia za oko? – wybuchł śmiechem Taylor, Dante tylko skulił uszy i położył łeb na łapach.
- I z czego się śmiejesz durniu? – Zza dużego kamienia wyszła wadera – Jeśli myślisz, że to legenda to się grubo mylisz – warknęła do brata. Taylor nic nie mówił tylko patrzył na nią poważnym wzrokiem.
- To opowiedz jak to było – Zaproponował Dante.
- Ech.. No dobrze. – Zgramoliła wzrokiem Taylora i ułożyła się koło kamienia – było to jakieś 4 lata temu, gdzie była polana, soczysta trawa, lasy i zwierzęta. Należałam kiedyś do jakieś watahy, odłączyłam się od Nico i Taylora. W watasze była pewna wilczyca, która mnie nienawidziła. Tak samo jak ja ją. – uśmiechnęła się pod nosem. – W końcu nie wytrzymałyśmy, więc zaczęły się pierw wyganianie z polany, albo wojna na słowa – Oblizała pysk i dalej ciągnęła swą opowieść – Po tygodniu zaczęły się walki. W jednej z nich ona straciła honor, a ja dumę i oko. Nigdy do tej watahy już się nie uśmiechałam i nigdy nie zamierzam spotkać znajomych stamtąd.
- Czemu? – Dante chciał wszystko wiedzieć w szczegółach.
- Bo tak – Odwarknęła mu – Po miesiącu miejsce po oku zaczęło mi ropieć i jeszcze bardziej bolało. To też zaczęłam szukać gdzieś pomocy… - Jakaś jaszczurka myślała że uda jej się przebiec przed waderą, ale ona była szybsza i przygniotła łapą jedzenie. Wzięła do pyska zwierzątko i zaczęła je jeść.
- No nie wierzę. Moja siostra szukała pomocy – Znowu wybuchł śmiechem Taylor. Siostra warknęła i posłała mu wrogie spojrzenie.
- Na tym skończymy – Wstała i już miała iść, gdy usłyszała głos Dantego.
- Opowiedz do końca! – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem
- No dobrze.. – Tym razem usiadła. – Szukając pomocy, znalazłam szamana, który obiecał mi przywrócić wzrok… Jednak był w tym taki haczyk, że musiałam poświęcić coś bardzo cennego… Uczucia... Jestem teraz ponura i obojętna wszystkiemu..
- Nie powinnaś rządzić watahą! – Warknął basior i wstał.
- Coś Ty… - Dante szybko skulił uszy – To, że ja objęłam władze nad watahą, to jedynie dlatego, że Ty nie umiesz, a Nico jest równa mi. Doradza. Więc uważaj na słowa! – Ukazała swoje zębiska, wszystko wyjątkowo ostre. – Wracając do tematu oddałam oko za uczucia. – Wstała i odeszła.
- Mówiłeś, że to nie prawda… - Dante spojrzał kątem oka na Fallon i pobiegł za nią z nadzieją, że się jeszcze czegoś dowie. Jednak ku jego zdziwieniu dostał łapą w pysk. Pisnął cicho i wrócił do kolegi.
- No i co? Powinienem ja tu rządzić, a nie samica – Burknął.
- Dyskryminacja płci pięknej – Oburzyła się Nico, która leżała od samego początku rozmowy na gałęzi. Po chwili znalazła się na dole – Nie rozumiesz przez co przeszłyśmy, więc nie powinieneś się wypowiadać w tej kwestii. – Zwróciła mu uwagę.
- Aj tam pierdzielisz… - Mruknął i się przeciągnął z charakterystycznym dźwiękiem łamanych kości.
- Co chcesz przez to powiedzieć Taylor? – Spojrzał na niego Dante.
- To, że dziewczyny są tylko do jednego… - Nie zdążył dokończyć, gdyż Nico rzuciła się na niego i przygniotła do ziemi.
- Jeszcze chcesz coś powiedzieć?! – Warknęła, a on pokiwał łbem przecząco. Nico zeszła z niego i znowu weszła na swą gałąź. – Ogarnij się, bo nie wiesz do czego jesteśmy zdolne...
- Ygh… - Spojrzał na nią i odszedł z Dante w poszukiwaniu wody. Dalsze godziny dnia minęły bardzo szybko, a noc była zimna. Dzień po dniu mijał, a basiorów nie było widać.
- Dawno wyruszyli, Daruko? – Spojrzała na basiora.
- Jakieś 3 dni temu – Odpowiedział z powagą. Fallon zaczęła się trochę martwić.
- Jeśli nie wrócą do 4 dni to będziemy musieli wyruszyć ich szukać – Westchnęła cicho i weszła do jaskini. – Nico pilnuj sarny ja z Daruko idę ich poszukać wokół wyschniętej rzeki
~*Zapowiedź.*~
W trzeciej części bohaterowie - Fallon,Nico, Taylor i Daruko - będą musieli zmierzyć się z własnym strachem jak i wyruszyć na wyprawę. Zwierzyny coraz mniej, a Fallon utrudnia wszystko. Między siostrą, a bratem znowu dochodzi do kłótni. Dante zaginął, ale Taylor nic z tego sobie nie robi. Przyjaciel zwątpił w ich przyjaźń. Zostawił go na pastwę losu, a sam uszedł z życiem. Zaufanie w oczach Dantego do Taylora strasznie spadnie. Czy Taylor odzyska honor? Czy kiedykolwiek pogodzi się z Fallon? Czy Daruko wywalczy by być w stadzie jako Betha?
Dowiecie się w następnej części. Miłego czytania.
Cz. 1 - Dzieciństwa nie wspominamy zbyt dobrze...
Pytasz nas o dzieciństwo? Już Ci odpowiadam lecz moim zdaniem nie powinno się wracać wspomnieniami do przeszłości...
Noc. Zima. Przyroda już dawno obumarła. Wokoło las wyglądał przerażająco. Ja i moje rodzeństwo... Chociaż nie wiem czy tak ich można nazwać... W końcu mieliśmy innych ojców. Nie dogadywałam się z nimi za dobrze. Wolałam zamykać się w swoim dość dziwnym świecie. Byłam dobrym dzieckiem. Spokojna, nieco płochliwa. Wciąż chowałam się za łapami matki. Cały czas się dziwię, że wtedy byłam takim mięczakiem. Nie lubiłam swojego dzieciństwa. No, ale wróćmy do tamtej nocy. Tak więc... Wszyscy leżeliśmy wtuleni w naszą matkę. Jedynie ja i mój ojciec, który tak na prawdę nie był moim ojcem nie spaliśmy. On siedział przy wyjściu z jaskini. Nie wiedziałam co on tam robi, jedynie zauważyłam, że rozmawia z jakimś czarnym wilkiem. Postanowiłam poobserwować ich chwilę. Po jakimś czasie wilk odszedł, a ojciec odwrócił się w naszą stronę. Patrzył na nas wrogim spojrzeniem. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Z przerażenia szturchnęłam moją siostrę...
- Fallon. Obudź się. - szepnęłam dalej ją szturchając.
- Co... Chcesz...? - mruknęła zaspana.
- Ojciec chce nam coś zrobić... Zobacz jak się na nas patrzy... - skuliłam się tak aby nie było mnie widać.
Fallon nieco się przeraziła po czym obudziła naszego brata.
- Taylor... Wstawaj. - szepnęła i ugryzła go lekko w ucho.
- Co się dzieje...? - szepnął z jeszcze zamkniętymi oczami.
Szczenię nie zdążyło wytłumaczyć mu o co chodzi, ponieważ zakłócił im rozmowę mój krzyk.
Matka słysząc przeraźliwe jęki, od razu zerwała się ze snu. Gdy podniosła łeb nasz ojciec szybkim ruchem zadał jej cios w pysk. Samica zawyła z bólu i padła na ziemię. Nasza trójka szybko odskoczyła. Ojciec podszedł do naszej matki i zaczął rozszarpywać jej ciało. Próbowała się bronić, ale to nic nie dało. To był przerażający widok. Nagle za nami pojawił się ogromny basior. Tak, to był ten sam, z którym rozmawiał nasz ojciec. Uśmiechnął się do nas szyderczo ukazując ostre kły. Skuliliśmy się ze strachu. Gdy wilk chwycił Taylor'a, razem z Fallon rzuciłyśmy się na niego. Ona ugryzła go w łapę. Wbrew pozorom miała już bardzo ostre kły. Basior ryknął na nas i puścił szczenię. Zaczęliśmy uciekać. Spojrzałam za siebie i ujrzałam jak ojciec rozszarpuje skórę naszej matki. Po pysku spłynęła mi łza. Nagle wielki czarny samiec złapał Fallon za ogon. Pisknęła głośno i zaczęła się wiercić próbując uwolnić. Podbiegłam do wilka i zamachnęłam się łapą wydrapując mu oko. Z bólu głośno wrzasnął i uwolnił moją siostrę. Razem dobiegłyśmy do Taylor'a i we troje uciekliśmy wgłąb ciemnego, przerażającego lasu...
Po długim biegu w końcu zatrzymaliśmy się na odpoczynek. Usiedliśmy w kółku zasapani. Po moim pysku ponownie spłynęła łza. Przed oczami miałam widok cierpiącej matki. Fall podeszła do mnie i przytuliła...
- Da...Damy radę... Będzie dobrze. - jej oczy zeszkliły się od łez.
Taylor podszedł do nas i również się przytulił. W tej chwili zrozumiałam, że dobrze jest mieć rodzeństwo.
Wkrótce znowu ruszyliśmy. Co chwila sprawdzaliśmy czy nikt za nami nie idzie. Po chwili marszu przed nami ukazała się rzeka. Oddzielała ona dwa różne tereny. W tym miejscu kończył się las i zaczynał teren uboższy w roślinność. Te dwa lądy łączyła jedynie kłoda. Nie wyglądała ona stabilnie lecz nie mieliśmy zamiaru dłużej przebywać w tym lesie. Po chwili namysłu w końcu stawiliśmy pierwsze kroki. Na czele szedł Taylor (Tak wypchnęłyśmy go na przód) potem Fallon i na końcu ja. Szliśmy bardzo wolno i ostrożnie. Co chwila słychać było skrzypnięcia. Gdy byliśmy już prawie w połowie drogi kłoda zaczęła się załamywać. Nasz ukochany braciszek momentalnie zawrócił i pognał z powrotem do lasu tym samym trącając Fall, która prawie wpadła do rwącej rzeki. Trzymała się jedynie pazurami przednich łap zwisając z kłody...
- Fallon! - podbiegłam do niej i złapałam jedną z jej łap.
- Yhh..! Już nie daję rady! - krzyknęła, a jej łapy zsuwały się powoli z kłody.
- Taylor! Pomóż mi! - odwróciłam łeb w jego stronę lecz widziałam tylko jego przerażenie w oczach. Bez jakiejkolwiek odzywki po prostu... uciekł...
Mój oddech mocno przyśpieszył, a serce waliło jak szalone. W końcu chwyciłam zębami kark Fallon i zaczęłam ją wciągać. Jakby tego było mało kłoda co raz bardziej się załamywała. Nareszcie moja siostra znalazła się na moście, który już prawie się załamał. Byłyśmy przerażone więc zaczęłyśmy biec w stronę lasu. Ku naszemu zaskoczeniu w kłodzie zrobiła się wielka dziura przeszkadzająca w ucieczce. Musiałyśmy więc zawrócić. Gdy Fallon była już na stałym podłożu, kłoda pod moimi łapami zaczęła po prostu spadać.
Myślałam, że to będzie już mój koniec lecz skoczyłam z nadzieją na to, że uratuję swe życie. Były na to nikłe szanse lecz moja siostra złapała moje łapy i wciągnęła mnie. Obie zasapane leżałyśmy trzęsąc się ze stresu. Spojrzałam w oczy Fall i zrozumiałam, że gdyby nie ona już by mnie tu nie było... Od tamtej pory mój charakter mocno się zmienił . . .
- Fallon. Obudź się. - szepnęłam dalej ją szturchając.
- Co... Chcesz...? - mruknęła zaspana.
- Ojciec chce nam coś zrobić... Zobacz jak się na nas patrzy... - skuliłam się tak aby nie było mnie widać.
Fallon nieco się przeraziła po czym obudziła naszego brata.
- Taylor... Wstawaj. - szepnęła i ugryzła go lekko w ucho.
- Co się dzieje...? - szepnął z jeszcze zamkniętymi oczami.
Szczenię nie zdążyło wytłumaczyć mu o co chodzi, ponieważ zakłócił im rozmowę mój krzyk.
Matka słysząc przeraźliwe jęki, od razu zerwała się ze snu. Gdy podniosła łeb nasz ojciec szybkim ruchem zadał jej cios w pysk. Samica zawyła z bólu i padła na ziemię. Nasza trójka szybko odskoczyła. Ojciec podszedł do naszej matki i zaczął rozszarpywać jej ciało. Próbowała się bronić, ale to nic nie dało. To był przerażający widok. Nagle za nami pojawił się ogromny basior. Tak, to był ten sam, z którym rozmawiał nasz ojciec. Uśmiechnął się do nas szyderczo ukazując ostre kły. Skuliliśmy się ze strachu. Gdy wilk chwycił Taylor'a, razem z Fallon rzuciłyśmy się na niego. Ona ugryzła go w łapę. Wbrew pozorom miała już bardzo ostre kły. Basior ryknął na nas i puścił szczenię. Zaczęliśmy uciekać. Spojrzałam za siebie i ujrzałam jak ojciec rozszarpuje skórę naszej matki. Po pysku spłynęła mi łza. Nagle wielki czarny samiec złapał Fallon za ogon. Pisknęła głośno i zaczęła się wiercić próbując uwolnić. Podbiegłam do wilka i zamachnęłam się łapą wydrapując mu oko. Z bólu głośno wrzasnął i uwolnił moją siostrę. Razem dobiegłyśmy do Taylor'a i we troje uciekliśmy wgłąb ciemnego, przerażającego lasu...
Po długim biegu w końcu zatrzymaliśmy się na odpoczynek. Usiedliśmy w kółku zasapani. Po moim pysku ponownie spłynęła łza. Przed oczami miałam widok cierpiącej matki. Fall podeszła do mnie i przytuliła...
- Da...Damy radę... Będzie dobrze. - jej oczy zeszkliły się od łez.
Taylor podszedł do nas i również się przytulił. W tej chwili zrozumiałam, że dobrze jest mieć rodzeństwo.
Wkrótce znowu ruszyliśmy. Co chwila sprawdzaliśmy czy nikt za nami nie idzie. Po chwili marszu przed nami ukazała się rzeka. Oddzielała ona dwa różne tereny. W tym miejscu kończył się las i zaczynał teren uboższy w roślinność. Te dwa lądy łączyła jedynie kłoda. Nie wyglądała ona stabilnie lecz nie mieliśmy zamiaru dłużej przebywać w tym lesie. Po chwili namysłu w końcu stawiliśmy pierwsze kroki. Na czele szedł Taylor (Tak wypchnęłyśmy go na przód) potem Fallon i na końcu ja. Szliśmy bardzo wolno i ostrożnie. Co chwila słychać było skrzypnięcia. Gdy byliśmy już prawie w połowie drogi kłoda zaczęła się załamywać. Nasz ukochany braciszek momentalnie zawrócił i pognał z powrotem do lasu tym samym trącając Fall, która prawie wpadła do rwącej rzeki. Trzymała się jedynie pazurami przednich łap zwisając z kłody...
- Fallon! - podbiegłam do niej i złapałam jedną z jej łap.
- Yhh..! Już nie daję rady! - krzyknęła, a jej łapy zsuwały się powoli z kłody.
- Taylor! Pomóż mi! - odwróciłam łeb w jego stronę lecz widziałam tylko jego przerażenie w oczach. Bez jakiejkolwiek odzywki po prostu... uciekł...
Mój oddech mocno przyśpieszył, a serce waliło jak szalone. W końcu chwyciłam zębami kark Fallon i zaczęłam ją wciągać. Jakby tego było mało kłoda co raz bardziej się załamywała. Nareszcie moja siostra znalazła się na moście, który już prawie się załamał. Byłyśmy przerażone więc zaczęłyśmy biec w stronę lasu. Ku naszemu zaskoczeniu w kłodzie zrobiła się wielka dziura przeszkadzająca w ucieczce. Musiałyśmy więc zawrócić. Gdy Fallon była już na stałym podłożu, kłoda pod moimi łapami zaczęła po prostu spadać.
Myślałam, że to będzie już mój koniec lecz skoczyłam z nadzieją na to, że uratuję swe życie. Były na to nikłe szanse lecz moja siostra złapała moje łapy i wciągnęła mnie. Obie zasapane leżałyśmy trzęsąc się ze stresu. Spojrzałam w oczy Fall i zrozumiałam, że gdyby nie ona już by mnie tu nie było... Od tamtej pory mój charakter mocno się zmienił . . .
~ * 10 LAT PÓŹNIEJ * ~
Słońce grzeje niemiłosiernie... Gdzie nie spojrzysz tam sucha trawa, sucha, popękana ziemia, zaschłe drzewa i kompletny brak wody... Na jednej ze skał wygrzewała się szara wadera. Pomimo zamkniętych oczu nie przestawała być czujna. Co jakiś czas otwierała ślepia i zerkała na drzewo znajdujące się obok. Na gałęzi owej rośliny (chociaż trudno to nazwać rośliną) leżała znudzona samica. Z wywalonym jęzorem wzdychała ciężko bawiąc się zdechłym wężem. Tak, to my. Fallon i Nico. Przetrwałyśmy . . .
Te 10 lat spędzonych razem bardzo nas zbliżyło. Stałyśmy się nierozłączne. Wszędzie chodziłyśmy razem, wszystko robiłyśmy razem. Każda za każdą oddałaby swoje życie. . .
CDN. . .
sobota, 30 marca 2013
Wstęp
Witaj przybyszu na naszych terenach.
To dla nas zaszczyt gościć Cię w naszych progach. Usiądź i rozgość się, aby wysłuchać naszej opowieści....
* * *
Witamy serdecznie wszystkich czytelników. Na tym oto blogu ja - Nico i moja siostra - Fallon będziemy pisać opowiadanie o losach Bractwa Kłów. Jest to wataha, która z początku liczy sobie 3 osobniki: dwie siostry i brat. Są rodzeństwem jednakże jest to nieco skomplikowane. Otóż cała trójka ma jedną matkę lecz jedna z sióstr - Nico ma innego ojca. Pomimo tego razem z Fallon są nierozłączne. Tak więc: wprowadziłam Was nieco w temat. Mam nadzieję, że blog będzie cieszył się dużą ilością czytelników. Pierwsza część opowiadania już niedługo. Zapraszamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)