niedziela, 31 marca 2013

Cz. 1 - Dzieciństwa nie wspominamy zbyt dobrze...

Pytasz nas o dzieciństwo? Już Ci odpowiadam lecz moim zdaniem nie powinno się wracać wspomnieniami do przeszłości...

    Noc. Zima. Przyroda już dawno obumarła. Wokoło las wyglądał przerażająco. Ja i moje rodzeństwo... Chociaż nie wiem czy tak ich można nazwać... W końcu mieliśmy innych ojców. Nie dogadywałam się z nimi za dobrze. Wolałam zamykać się w swoim dość dziwnym świecie.  Byłam dobrym dzieckiem. Spokojna, nieco płochliwa. Wciąż chowałam się za łapami matki. Cały czas się dziwię, że wtedy byłam takim mięczakiem. Nie lubiłam swojego dzieciństwa. No, ale wróćmy do tamtej nocy. Tak więc... Wszyscy leżeliśmy wtuleni w naszą matkę. Jedynie ja i mój ojciec, który tak na prawdę nie był moim ojcem nie spaliśmy. On siedział przy wyjściu z jaskini. Nie wiedziałam co on tam robi, jedynie zauważyłam, że rozmawia z jakimś czarnym wilkiem. Postanowiłam poobserwować ich chwilę. Po jakimś czasie wilk odszedł, a ojciec odwrócił się w naszą stronę. Patrzył na nas wrogim spojrzeniem. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Z przerażenia szturchnęłam moją siostrę...
- Fallon. Obudź się. - szepnęłam dalej ją szturchając.
- Co... Chcesz...? - mruknęła zaspana.
- Ojciec chce nam coś zrobić... Zobacz jak się na nas patrzy... - skuliłam się tak aby nie było mnie widać.
Fallon nieco się przeraziła po czym obudziła naszego brata.
- Taylor... Wstawaj. - szepnęła i ugryzła go lekko w ucho.
- Co się dzieje...? - szepnął z jeszcze zamkniętymi oczami.
Szczenię nie zdążyło wytłumaczyć mu o co chodzi, ponieważ zakłócił im rozmowę mój krzyk.
Matka słysząc przeraźliwe jęki, od razu zerwała się ze snu. Gdy podniosła łeb nasz ojciec szybkim ruchem zadał jej cios w pysk. Samica zawyła z bólu i padła na ziemię. Nasza trójka szybko odskoczyła. Ojciec podszedł do naszej matki i zaczął rozszarpywać jej ciało. Próbowała się bronić, ale to nic nie dało. To był przerażający widok. Nagle za nami pojawił się ogromny basior. Tak, to był ten sam, z którym rozmawiał nasz ojciec. Uśmiechnął się do nas szyderczo ukazując ostre kły. Skuliliśmy się ze strachu. Gdy wilk chwycił Taylor'a, razem z Fallon rzuciłyśmy się na niego. Ona ugryzła go w łapę. Wbrew pozorom miała już bardzo ostre kły. Basior ryknął na nas i puścił szczenię. Zaczęliśmy uciekać. Spojrzałam za siebie i ujrzałam jak ojciec rozszarpuje skórę naszej matki. Po pysku spłynęła mi łza. Nagle wielki czarny samiec złapał Fallon za ogon. Pisknęła głośno i zaczęła się wiercić próbując uwolnić. Podbiegłam do wilka i zamachnęłam się łapą wydrapując mu oko.  Z bólu głośno wrzasnął i uwolnił moją siostrę. Razem dobiegłyśmy do Taylor'a i we troje uciekliśmy wgłąb ciemnego, przerażającego lasu...
    Po długim biegu w końcu zatrzymaliśmy się na odpoczynek. Usiedliśmy w kółku zasapani. Po moim pysku ponownie spłynęła łza. Przed oczami miałam widok cierpiącej matki. Fall podeszła do mnie i przytuliła...
- Da...Damy radę... Będzie dobrze. - jej oczy zeszkliły się od łez.
Taylor podszedł do nas i również się przytulił. W tej chwili zrozumiałam, że dobrze jest mieć rodzeństwo.
Wkrótce znowu ruszyliśmy. Co chwila sprawdzaliśmy czy nikt za nami nie idzie. Po chwili marszu przed nami ukazała się rzeka. Oddzielała ona dwa różne tereny. W tym miejscu kończył się las i zaczynał teren uboższy w roślinność. Te dwa lądy łączyła jedynie kłoda. Nie wyglądała ona stabilnie lecz nie mieliśmy zamiaru dłużej przebywać w tym lesie. Po chwili namysłu w końcu stawiliśmy pierwsze kroki. Na czele szedł Taylor (Tak wypchnęłyśmy go na przód) potem Fallon i na końcu ja. Szliśmy bardzo wolno i ostrożnie. Co chwila słychać było skrzypnięcia. Gdy byliśmy już prawie w połowie drogi kłoda zaczęła się załamywać. Nasz ukochany braciszek momentalnie zawrócił i pognał z powrotem do lasu tym samym trącając Fall, która prawie wpadła do rwącej rzeki. Trzymała się jedynie pazurami przednich łap zwisając z kłody...
- Fallon! - podbiegłam do niej i złapałam jedną z jej łap.
- Yhh..! Już nie daję rady! - krzyknęła, a jej łapy zsuwały się powoli z kłody.
- Taylor! Pomóż mi! - odwróciłam łeb w jego stronę lecz widziałam tylko jego przerażenie w oczach. Bez jakiejkolwiek odzywki po prostu... uciekł...
Mój oddech mocno przyśpieszył, a serce waliło jak szalone. W końcu chwyciłam zębami kark Fallon i zaczęłam ją wciągać. Jakby tego było mało kłoda co raz bardziej się załamywała. Nareszcie moja siostra znalazła się na moście, który już prawie się załamał. Byłyśmy przerażone więc zaczęłyśmy biec w stronę lasu. Ku naszemu zaskoczeniu w kłodzie zrobiła się wielka dziura przeszkadzająca w ucieczce. Musiałyśmy więc zawrócić. Gdy Fallon była już na stałym podłożu, kłoda pod moimi łapami zaczęła po prostu spadać.
Myślałam, że to będzie już mój koniec lecz skoczyłam z nadzieją na to, że uratuję swe życie. Były na to nikłe szanse lecz moja siostra złapała moje łapy i wciągnęła mnie. Obie zasapane leżałyśmy trzęsąc się ze stresu. Spojrzałam w oczy Fall i zrozumiałam, że gdyby nie ona już by mnie tu nie było... Od tamtej pory mój charakter mocno się zmienił . . .


~ * 10 LAT PÓŹNIEJ * ~

Słońce grzeje niemiłosiernie... Gdzie nie spojrzysz tam sucha trawa, sucha, popękana ziemia, zaschłe drzewa i kompletny brak wody... Na jednej ze skał wygrzewała się szara wadera. Pomimo zamkniętych oczu nie przestawała być czujna. Co jakiś czas otwierała ślepia i zerkała na drzewo znajdujące się obok. Na gałęzi owej rośliny (chociaż trudno to nazwać rośliną) leżała znudzona samica. Z wywalonym jęzorem wzdychała ciężko bawiąc się zdechłym wężem. Tak, to my.  Fallon i Nico. Przetrwałyśmy . . .
Te 10 lat spędzonych razem bardzo nas zbliżyło. Stałyśmy się nierozłączne. Wszędzie chodziłyśmy razem, wszystko robiłyśmy razem. Każda za każdą oddałaby swoje życie. . . 


CDN. . .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz